28 czerwca 2020 roku odbyła się pierwsza tura wyborów prezydenckich w Polsce. Zwyciężył w niej Andrzej Duda (43,5%), drugi był Rafał Trzaskowski (PO, 30,46%). Następne miejsca zajęli Szymon Hołownia (bezpartyjny, 13,87%), Krzysztof Bosak (Konfederacja, 6,78%), Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL, 2,36%), Robert Biedroń (Lewica, 2,22%), Stanisław Żółtek (POLExit, 0,23%), Marek Jakubiak (FdR, 0,17%), Waldemar Witkowski (Unia Pracy, 0,14%), Paweł Tanajno (bezpartyjny, 0,14%) oraz Mirosław Piotrowski (Ruch Prawdziwa Europa, 0,11%).

Wybory prezydenckie w 2020 roku rozstrzygnęły się w drugiej turze, która odbyła się 12 lipca 2020 roku. Był to pojedynek między urzędującym Prezydentem, Andrzejem Dudą wspieranym przez rządzącą Zjednoczoną Prawicę (Prawo i Sprawiedliwość, Solidarna Polska, Porozumienie Jarosława Gowina) a Rafałem Trzaskowskim, Prezydentem Warszawy należącym do Platformy Obywatelskiej, a wspieranym również przez Nowoczesną, Inicjatywę Polską oraz Partię Zieloni. Do głosu na Trzaskowskiego zadeklarowali się otwarcie niektórzy kandydaci z pierwszej tury: Robert Biedroń czy też Szymon Hołownia.

Wybory prezydenckie 2020 pokazały, że Polska podzielona jest niemal na pół na zwolenników i przeciwników urzędującego Prezydenta. Andrzej Duda uzyskał reelekcję, ale wygrał przewagą jedynie 400 tysięcy głosów nad Rafałem Trzaskowskim (stanowi to 51 do 49 procent głosów). Stało się to przy bardzo wysokiej frekwencji wynoszącej 68,18%, prawie rekordowej (najwyższy wynik zanotowano w roku 1995, kiedy w drugiej turze głosy oddało 68,23% uprawnionych). Obaj kandydaci zgromadzili ponad 10 milionów głosów.

Andrzejowi Dudzie sprzyjała Telewizja Publiczna, która codziennie wypuszczała w ramach „Wiadomości” jego spoty wyborcze oraz informacje mające zniechęcić do głosowania na Rafała Trzaskowskiego. Po stronie kandydata opozycyjnego była natomiast komercyjna stacja o wysokich zasięgach – TVN. Spory i napięcie między oboma kandydatami spowodowało, że nie odbyła się między nimi jedna debata. Cała kampania była wyjątkowa brudna i agresywna, poruszano w niej obficie tematy światopoglądowe i całkowicie niezwiązane z kompetencjami prezydenckimi, które jednak rozpalały opinię publiczną. Już po wynikach wyborów stało się jasne, że Polska jest dosłownie przełamana na pół – w społeczeństwie wytworzyły się ogromne podziały, które bardzo ciężko będzie załatać. Niezależnie od tego czy minimalną przewagę zdobyłby Trzaskowski czy Duda, jasnym jest, że 10 milionów rodaków będzie w skowronkach, a drugie 10 milionów w całkowitej żałobie. Nigdy w historii Polski skala nienawiści do oponentów politycznych nie osiągnęła takiego stanu, jak w chwili obecnej.

Wynik wyborczy Rafała Trzaskowskiego jest znacząco wyższy niż jego wynik w pierwszej turze, a także niż wyniki wyborcze Platformy Obywatelskiej z ostatnich lat. Stało się tak ponieważ Trzaskowski stał się wyborem wszystkich tych, którzy mają dość rządów Prawa i Sprawiedliwości – zagłosowali na niego ludzie o bardzo różnych poglądach zjednoczeni tylko w jednej kwestii: należy obalić Dudę, aby obalić Kaczyńskiego. Tak więc na tego samego kandydata głos oddali w większości lewicowy wyborcy Roberta Biedronia, ludowcy od Kosiniaka-Kamysza, entuzjaści Szymona Hołowni, a nawet część narodowo-wolnościowej Konfederacji reprezentowanej przez Krzysztofa Bosaka. Bardzo często Trzaskowski był uznawany za „wybór mniejszego zła”, spore masy wyborców z różnych powodów uznały, że jego prezydentura będzie bardziej znośna niż reelekcja Dudy.

Andrzej Duda miał łatwiejsze zadanie od Rafała Trzaskowskiego po pierwszej turze wyborów prezydenckich – do reelekcji brakowało mu 7% (oponentowi 20%). Skupił się przede wszystkim na próbie zagarnięcia elektoratu Konfederacji uderzając w tony światopoglądowe, co w pewnym sensie mu się udało. Narodowa część wyborców Bosaka poparła Dudę jako ich zdaniem „mniejsze zło”. Duda został też kandydatem ok. 15% wyborców Hołowni z pierwszej tury. Trzaskowskiemu nie pomogła zdecydowanie również legitymacja partyjna Platformy Obywatelskiej – jej ośmioletnie rządy w wielu Polakach nadal budzą niesłabnącą antypatię. Wielu rodaków zagłosowało, tak w pierwszej, jak i w drugiej turze na Dudę, ponieważ bało się, że Trzaskowski odbierze im rozwinięte za czasów PiSu świadczenia socjalne. Urzędujący Prezydent podczas kampanii wyborczej niejako straszył, że tak właśnie mogłoby się stać, gdyby przegrał wybory.

Patrząc na mapę Polski bardzo łatwo wskazać, że wybór między Dudą a Trzaskowskim w dużym mierze był sporem miasta z terenami wiejskimi. Urzędujący Prezydent uzyskiwał przytłaczająco wysokie wyniki na wsiach, Rafał Trzaskowski zdecydowanie brylował w miastach uzyskując m.in. 72% w Poznaniu, 70% w Gdańsku czy 67% w Warszawie. Tradycyjnie znacznie wyższe poparcie Duda uzyskał na ścianie wschodniej przekraczając 70% w województwie podkarpackim. Co ciekawe, Duda uzyskał najlepszy wynik w sześciu województwach, a Trzaskowski w dziesięciu – bardzo wysokie wschodu przeważyło jednak szalę na korzyść urzędującego Prezydenta.

Wybory prezydenckie pokazały, że największym problemem opozycji jest nadal dotarcie do mieszkańców wsi i małych miasteczek. Nawet w regionach, które są teoretycznie bastionami opozycji Trzaskowski uzyskiwał dobre wyniki w miastach, ale w pewnych od nich oddaleniu, na wsiach, ludzie preferowali wybranie Dudy. Wydaje się, że poziom urbanizacji w Polsce jest obecnie jeszcze za niski, aby cały swój przekaz opierać na nowoczesnym elektoracie miejskim.

Po wyborach prezydenckich obie strony wydają się zaczynać rozumieć, że czas minimalnie „poluzować”. Polityka stała się zarzewiem konfliktów nie tylko w Sejmie, ale także w zwyczajnych polskich domach. Bardzo wielu osób, zarówno po prawej, jak i lewej stronie denerwuje także nieustanna walka PO i PiSu – wielu młodych ludzi zdaje sobie sprawę, że tylko obalenie duopolu zagwarantuje dalszy rozwój Polski i wprowadzenie do rodzimej polityki większej merytoryki, szacunku i klasy.